Jak pierwszy raz dowiedziałem się, że oprogramowanie do modelingu 3D, którego teraz się uczę, nazywa się
Mixer (ang. Blender), to po prostu się zaśmiałem. Ale na poważnie, to niezwykle potężne narzędzie. Jak potem się dowiedziałem nie służy tylko do modelingu, czy animacji Jest równie często wykorzystywane do zastosowań medycznych, wizualizacji bardzo skomplikowanych procedur architektonicznych, projektuje się w nim także szkice do druku 3D.
Plusy
Blender ma dwie zasadnicze mocne strony, które pokonują inne, podobne rozwiązania jakie oferuje „rynek”. Tak, słowo „rynek” trafiło w cudzysłów, bo nie ma ceny jaką trzeba zapłacić za Blender.
Oprogramowanie jest darmowe, w pełni swoich funkcji. To pozwala mu praktycznie być dla każdego w każdym momencie. Projekt oprogramowania jest rozwijany od lat (bodajże od 2004 roku), jest udoskonalany, poprawiany. Stąd też jego druga siła.
Blender jest potężny. Program ma rozbudowane opcje, o których trudno pisać w jednym wpisie. Z racji, że jestem początkujący, nie czuję się też kompetentny by o nich wszystkich opowiadać.
Minusów Blendera jeszcze nie znam, choć pewnie jakieś się pojawią z czasem.
Suzanne, czyli maskotka twórców w programie Blender, źródło: pixabay.com
Po co edytorowi modelowanie 3D?
Tak, to jest uzasadnione pytanie. Jako pracujący z montażem filmowiec (bo mogę tak już o sobie powiedzieć, poskładałem etiudę fabularną,
więcej o projekcie) mam często zapędy w stronę cyfrowych efektów specjalnych. Od kiedy bawiliśmy się nimi w czasie KillOFF festiwal kilka lat temu, nie przestawały mnie opuszczać próby zabawy z cyfrowo generowaną rzeczywistością.
Ci, którzy mnie trochę bardziej znają, wiedzą też, że kocham gry komputerowe. Więcej o tym w tym
wpisie. Więc bawiłem się z kompozycjami cyfrowymi od dawna. Potem pojawił się
Fusion 8, który jest siostrzanym rozwiązaniem
DaVinci Resolva. To też potężne narzędzie, które opanować nie łatwo.
Co teraz robię w Blenderze?
Cóż. Niestety nie mogę się pochwalić żadnym wielkim, wspaniałym dziełem. Pracuję nad podstawami oprogramowania – dosłownie modeluję kubeczki, zastawę stołową, pączka. W dalszej kolejności będzie pewnie dzbanek na kawę. To podobno wielkie wyzwanie wymodelować go „jak trzeba”.
Liczę, że będę wstawiał na blog, od czasu do czasu, kreacje. Co to będzie? Zobaczymy. Na ten moment polecam każdemu pobawić się w modelowanie w 3D. Bardzo otwiera umysł na nowe możliwości i uświadamia jaki potencjał leży w tym co nas otacza, i w tym co często mamy na biurkach.