Cyfryzacja 40-letnich negatywów. Projekt przekroczył oczekiwania
Gdy zaczynam pisać ten wpis mój komputer konwertuje kolejną partię plików .nef (207 zdjęć) na pliki .tiff, na których będę pracował. Na zdjęciach są sceny z katowickiego harcerstwa sprzed 40. lat.
Ostatnie dni, może tydzień rozwijał projekt cyfryzacji starych negatywów. Próbowaliśmy podejść do tego projektu z moim tatą od dobrych trzech tygodni. Zaowocowało dokupieniem jednego zestawu pierścieni makro, które ostatecznie okazały się zbędne, oraz konstrukcją prostego stelaża do makrofotografii. Aby nie wchodzić zbytnio w szczegóły tematyczne, bo mają wartość sentymentalną, powiem tyle: Fotografie są dokumentacją życia sprzed 40. lat szczepu harcerskiego, który współtworzył mój tata. Możecie się domyślić, jak duża jest wartość tych zdjęć, nie tylko dla nas. Wiele osób, które znajdą się na tych zdjęciach, w czerwcu, gdy je mamy zamiar opublikować, powinno być zadowolonych.
Tutaj opiszę, czego się nauczyłem i jak wygląda proces takiej cyfryzacji. Po pierwsze, nie ma on charakteru profesjonalnej cyfryzacji. Nie używamy do tego procesu niczego, co nie jest w zasięgu domowego studia fotograficznego. Więc, nie można powiedzieć, że to proces, który polecić można archiwistom Muzeum Narodowego. Z drugiej strony uzyskane efekty, rekonstrukcja cyfrowa czarno-białych negatywów udaje się na tyle dobrze, że na nasze potrzeby jest po prostu bardzo dobrze.
Produkcja
Oto, jak wygląda stelaż, na którym wykonywane są same zdjęcia:Źródłem światła, które podświetla konstrukcję jest 12 W „ledówka”, która generuje odpowiednik ok. 220 do 240 W mocy. Światło nie jest idealne, jest trochę żółte, ale nie zauważyłem, by odbijało się to na jakości uzyskiwanego obrazu cyfrowego. Zaraz za nią znajduje się dyfuzor. Białe plexi, które oryginalnie używane jest do rozpraszania światła w miejskich reklamach typu city light. Ta niewielka płytka mieści na sobie od trzech do pięciu negatywów. Same zdjęcia są między dyfuzorem a szkłem. Jest ono właściwie tylko obciążnikiem, który prostuje negatywy. Całość oparta o prosty stelaż z drewna.Wyświetl ten post na Instagramie.
Na ten moment zdigitalizowaliśmy 441 negatywów.Potem, jak widać jest aparat. To poczciwy Nikon D3200, którego używam do wielu różnych zastosowań. Matryca A-PSC. Na zdjęciu widać inny układ optyki, niż finalnie zastosowany. Na poście widzicie obiektyw Tamron połączony wspomnianymi pierścieniami z samym aparatem. Był tylko jeden problem. Obiektyw zamykał się na maksymalnej przysłonie. Ponieważ pierścień makro nie przenosił informacji i sterowania przysłoną, wszystkie fotografie wykonane tym układem wymuszały wysokie ISO, co w konsekwencji generowało szum na zdjęciach. Udało się to obejść innym układem optycznym. W końcu fotografie robimy Nikonem Nikkorem 50 mm przed, którym wkręcone jest szkło powiększające 10 razy. Zabawna sprawa, nie pamiętałem że mam takie do dyspozycji. Obiektyw 50 mm nie korzysta z pierścienia, dzięki czemu mamy pełną kontrolę nad przysłoną. Większość fotografii wykonanych w czasie dwóch ostatnich sesji udaje się idealnie zrobić przy przysłonie 7.1 f. i czułości 200 ISO. Owocuje to małym szumem, dużym powiększeniem i świetną jakością przenoszenia danych z negatywu filmowego na matrycę aparatu. Naświetlanie bywa różne w granicach od 1/80 do 1/100 sekundy.