Twarze, które trudno zapomnieć. Recenzja „Kleru” Smarzowskiego
Dobór aktorów do ról w tym filmie miał chyba za zadanie zbudować wrażenie, że księża mogą rysami przypominać bandytów. Przyglądam się „Klerowi,” który na skandalu zbudował swoją pozycję w 2018 r. Oto recenzja.
Historia opowiedziana w najbardziej kasowym filmie polskiego kina ostatnich trzech dekad, to przeplatające się losy trzech księży. Duchowni Lisowski (w tej roli Jacek Braciak), Kukuła (Arkadiusz Jakubik) i Trybus (Robert Więckiewicz) przeżyli pożar kościoła kilka lat temu. Odebrali to, jako cudowne ocalenie, które rokrocznie uroczyście upamiętniają. Dokładniej, zalewają się wódką do nieprzytomności. Taka jest otwierająca scena tego obrazu, którym reżyser Wojciech Smarzowski zaczyna swoją rozprawę z przywarami polskiego Kościoła. Będąc bardziej dokładnym, z przywarami polskich duchownych i hierarchii religijnej. O reżyserze jeszcze powiem to i owo za kilka akapitów. Teraz przyjrzyjmy się naszym bohaterom.
Nie są święci, to ten film stara się komunikuje w każdej minucie. Jacy więc są?
Duszpasterz Lisowski
Ksiądz bliski wierchuszki polskiej hierarchii kościelnej. Lisowski jest przybocznym arcybiskupa krakowskiego Mordowicza (w tej roli Janusz Gajos). Jest wykształconym, dobrze sytuowanym i ważnym duszpasterzem jednej z kluczowych archidiecezji w Polsce. Okazuje się w pierwszych scenach także niezwykle zaradny, bo przy przygotowywanej, polowej mszy rozwiązuje niezwykle kłopotliwy problem. Udaje mu się w kilka godzin uratować ważne budowlane przedsięwzięcie, bez którego msza może być… co najmniej mniej imponująca niż zakłada arcybiskup. Lisowski dodatkowo jest ambitny oraz wybitnie łasy na luksusy. Podkreślają to momenty, w których rozmawia przez szpanerski telefon, kiedy jeździ luksusowym samochodem.Ksiądz Kukuła
Kukuła to przykład zaangażowanego księdza, który pełni posługę kiedy trzeba. Nawet, kiedy jest pijany, po wspomnianej popijawie. Pracuje na plebanii, jako moralny autorytet lokalnej społeczności. Udziela się w szkole kopiąc piłkę z młodzieżą. Jego chyba w tym filmie dotyka najbardziej mocne ostrze scenariusza. Przygotujcie się, że będzie posądzony o pedofilię, niemal stawi czoła linczowi. Kukuła jest sumieniem w tym obrazie. Gdy zarazem jego rola to próba naprostowania win i przewinień. Ukrywa on jeszcze jeden, mroczniejszy sekret.Wielebny Trybus
W końcu Trybus, którego portretuje Więckiewicz. Jak to się dzieje, że ilekroć widzę tego aktora w filmach Smarzowskiego, to gra on alkoholików? Taką rolę, pierwszoplanową dał mu reżyser w dramacie o polskim pijaństwie. To film „Pod Mocnym Aniołem” z 2014 r. Trybus nie tylko pija, czy upija się, on po prostu jest zakochanym księdzem. I to chyba jego finał tego obrazu stawia, jako najbardziej odpowiedzialnego z trzech kolegów ocalonych z pożaru.Arcybiskup Mordowicz
Nie można pominąć jeszcze jednej postaci w opowieści, którą zbudował scenariusz tego filmu. Kluczem do zrozumienia polskich księży, jakich kreśli Smarzowski ,jest Mordowicz, czyli arcybiskup. Gajos gra tę rolę bardzo dobrze. Co nie powinno być dziwne, bo uważam go za jednego z najwybitniejszych aktorów polskiego kina. O to przeklinający w pewnych chwilach, wymagający, ale i niezwykle drażliwy ksiądz… któremu dobro Kościoła leży na sercu. Mordasewicz jest wybitnym przykładem jacy mogą być ludzie, którym oddano za wiele władzy. Hipokryta do szpiku kości.To nasi bohaterowieI niestety to bardzo smutny obraz polskich duchownych. Ten film, w warstwie fabularnej, nie sili się na obiektywizm. Jak głosiło hasło z plakatów, gdy obraz wchodził do kin: „Nic co ludzkie nie jest im obce”, i tak jest. Plejada postaci w tym kinie, to: pedofil z ciężką urazą z dzieciństwa, hipokryci, dewianci, alkoholicy, tchórze, aborcjoniści, karierowicze, szantażysta, i co tylko sobie wymarzycie jeszcze.
Nie ma przebaczenia, nie ma miłosierdzia
Historia obraca się wokół wszystkiego co może być obrazem klasycznych przywar ludzi. I niestety fakt, że bohaterowie noszą sutanny niewiele zmienia.A co tam, skoro kilka milionów Polaków widziało ten film, silenie się na unikanie spojlerów chyba mija się już z celem.Lisowski to bezwzględny karierowicz, który posunie się w końcu do szantażu wobec biskupa, by utorować sobie drogę do Rzymu i kariery w Watykanie. Kukuła, jedyny z kręgosłupem moralnym w tym wszystkim, jest posądzony o pedofilię, gdy sam jako dziecko był wykorzystany. Jego próba naprawy stanu duchownego, którą przypłaci życiem na koniec filmu, pozostaje bez odpowiedzi. Jednak obraz, który zarysował reżyser nie pozostawia wiele nadziei, że ktokolwiek się ocknie i coś się zmieni na lepsze. W końcu Trybus, który „popychał” Hankę Tomalę (w tej roli zjawiskowa Joanna Kulig) do aborcji. Jako chyba jedyny bierze na siebie ciężar swojego grzechu, bo co tu dużo mówić złamał celibat i spłodził dziecko ze swoją parafianką (gosposią). Odchodzi ze stanu duchownego i jakoś, w miarę pozytywnie, kończy swoją historię. Smarzowski nie potrafił, i nie posilił się o pokazanie pozytywnych księży w tym filmie. Ich nie ma. Są tylko: zepsuci, zdemoralizowani i skupieni na sobie i swoich celach dewianci, narcyzi, po prostu źli ludzie.