Wielki powrót Pedro Almodóvara? No… nie. „Julieta”
Hiszpanki film ważnego reżysera, który nie dał mi tego czego oczekiwałem. Całą recenzję zastanawiałem się co to tak de facto było czego oczekiwałem.
Mam taki zwyczaj, że wchodzę na opis filmu nim zacznę jego recenzję, by dowiedzieć się kilku rzeczy. A. Kto stoi za obrazem, bo nie zawsze wiadomo to, nawet o oglądaniu całego filmu. Czasami nazwiska nie do końca się zgadzają. B. Lubię poznać datę premiery i C. Zawsze jest fajnie zobaczyć kto obraz wyróżnił- w ostatnim punkcie chodzi mi o nagrody.
Z dramatem Almodóvara z 2016 roku jest tak, że ma jedną nagrodę i 16 nominacji . Nagroda to Goya dla obsadzonej w tym filmie Emmy Suárez.
To może znaczyć dwie rzeczy. Pierwsza to, że 2016 był świetny dla kina i tak dobry obraz po prostu nie wytrzymał konkurencji lub, że „Julieta” to nie jest dobre kino. Pod koniec tej recenzji będziecie wiedzieć, jakie spojrzenie mnie przekonuje.
Historia
Nauczyłem się, że recenzja musi zarysować historię. Bez tego trudno mówić o bohaterach, trudno mówić o napięciu. Bardzo lubię ten moment opisywania wrażeń z projekcji, bo dodaje on życia moim przemyśleniom i pozwala ostatni raz wyrazić w sobie cały film. Bohaterkę opowieści Almodóvara, tytułową Julietę, poznajemy w dojrzałym stadium jej życia. Postać ma ponad 40 lat, może nawet 50. Jest dobrze sytuowaną, zakochaną kobietą żyjącą w Madrycie. Stolica Hiszpanii jest w tym obrazie jednak tylko tłem. Julieta i jej towarzysz – Lorenzo – mają opuścić Hiszpanię. Niebawem wyjadą do Portugalii. Dlaczego? To nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, że bohaterkę coś zatrzymuje. Jak się potem okazuje ma ona w swojej pamięci niezabliźnioną ranę z przeszłości. Julieta ma córkę, której historia zaczyna się odsłaniać z kolejnymi minutami narracji. Prowadząc nas od chwili poczęcia Antíi aż do konkluzji i rozstania, aż po finał filmu. Jest to dramat w którym pojawia się kochanek, kobiety, relacje damsko męskie, ojciec, chora matka, brak miłości, miłość homoseksualna, dużo niezrozumienia i… pewien niedobór życia społecznego na jaki cierpią bohaterowie Almodóvara w tym filmie, ale o tym za chwilę.Kolor i wrażenia wizualne
Obraz operuje kolorem mało dobitnie. Nie ma tu przestylizowania choć widać, że reżyser i operator dbają o kadry. Jest porządek, dobre kompozycje, wiele ujęć wykonanych schludnie i z należytą nazwisku reżysera starannością. Choreografia, dobór kadrów, poprawność montażu, tempo i akcji i opowieści – wszystko to gra i współgra tworząc spójną, koherentną całość.Więc czemu jak zobaczyłem ostatnie ujęcie poczułem się niespełniony?Z odpowiedzią na to pytanie musimy poczekać do sekcji finałowej. Ale myślę, że z każdą kolejną sekcją recenzji zobaczymy co tu się dzieje.