Recenzja piaskowego obrazu autorstwa Denisa Villeneuvea. Dune I i II
W mojej rodzinie, w niektórych rozmowach o dziele autorstwa Franka Herberta padały opinie, że to nie jest de facto książka jaką można wyrazić za pomocą języka wizualnego. Czyli, że po prostu jej poziom komplikacji i narracji nie jest do oddania tak plastycznym narzędziem, jakim jest film. Tym bardziej nawet w kilka godzin, takiej produkcji. Po seansach wizji Denisa Villeneuvea, który zebrał historię Paula Atrydy w zamknął w dwóch filmach (odpowiednio 155 i 165 minut) nie jestem tego już tak pewny jak bywałem wcześniej. Francuski reżyser zdecydował się na kilka zabiegów wobec całego, ogromnego dzieła, i uważam że większość z nich wyszła tej produkcji na dobre. Oto szczegóły, choć może zacznijmy klasycznie – rysem fabularnym.
Pierwszą jest Caladan, na jakim żyją i z jakiego rozprzestrzeniają swoją pozycję Atrydzi. To rodzina, w jakiej rodzi się Paul (w tej roli Timothée Chalamet), bohater i młodzieniec – przyszły lord rodu. Syn obecnej głowy rodziny Leto Atrydy ( w tej roli Oscar Isaac).
Drugą planetą jest oczywiście Arrakis – tytułowa Dune’a, w dowolnym tłumaczeniu „wydma.” Skalista i nieprzystępna planeta, której połowa południowa uchodzi za niedostępną i wręcz tak trudną, że życie na niej dla człowieka ma być po prostu niemożliwe. Piaszczysta i makabryczna skała, jaką jest Arrakis, to jedyne w znanym wszechświecie miejsce, gdzie jest przyprawa. Ta niezwykle cenna i kluczowa dla całej gospodarki substancja zdolna do wielu alteracji człowieka. Co więcej umożliwiająca pokonywanie przestrzeni w kosmosie w sposób bez podróży. I to dzięki temu możliwe jest po prostu przenoszenie przez gildyjnych nawigatorów statków kosmicznych między różnymi punkami we wszechświecie. To kluczowe dla zrozumienia finału tej książki, ale nie będę spoilerował.
Arrakis jest w domenie Harkonneów. Mało sympatycznego grona mieszkańców planety Giedi Prime. Oni też z upoważnienia Imperatora Szaddama IV – który rządzi całym znanym wszechświatem – wydobywają i gromadzą przyprawę, zarazem gnębiąc i wykorzystując mieszkańców północnej półkuli Arrakis – Fremenów.
Całość historii zaczyna się w tym momencie, kiedy Imperator podejmuje zmianę. W wyniku jego decyzji Arrakis ma stać się teraz planetą oddaną Atrydom i popularnemu wśród szlachty Leto. Nie jest to łatwe przedsięwzięcie, bo wymaga lawirowania między dwoma bardzo skłóconymi rodami. Atrydzi i Harkonnenowie się nienawidzą i walczą od wielu, wielu dekad, jeśli po prostu nie od pokoleń.
Ważne. Postanowiłem recenzować oba te obrazy razem, bo ich oddzielne traktowanie po premierze drugiego z filmów nie ma po prostu sensu. Co więcej, ich konstrukcja narracyjna nabiera o wiele więcej zrozumienia, gdy połączy się te obrazy.
No i nie można nie powiedzieć o muzyce. Udźwiękowienie tych filmów to jakość, jakiej ostatnio w kinie jest mało, jeśli chodzi o nuty. Za soundtrack odpowiada – nie kto inny – jak oczywiście Hans Zimmer. Ta muzyka jest tajemnicza, uwznioślająca, majestatyczna i nawet teraz pisząc te słowa chcę ją usłyszeć. Niesie ona ten obraz i bohaterów przez wiele minut i się nie nudzi. Co jest największą jej zaletą. Polecam posłuchać.
Dla niewtajemniczonych rodzi się uczucie w książce, jakie gości między sercami Paula i Chani. I nie ukrywam, że wiele razy, jak przyglądałem się filmowym próbom adaptacji Dune’y to nie jest ono tak naszkicowane, jak w kartach książki. Za to w obrazach Francuza jest i to takie, jakie bardzo mi się podoba. Nie będę za bardzo wchodził w szczegóły tej relacji, bo jest ona kluczowa dla fabuły i emocjonalnego stosunku do bohaterów. Zaznaczę tylko, że to właśnie w tym elemencie widzę jedną z bardziej odważnych zmian wobec pierwowzoru książkowego. I to dobrze współgra z tym rodzajem uczucia, jakie nakreślili grający obie zakochane postacie aktorzy. Jestem pod nie małym wrażeniem tego elementu filmu.
I znów. Drugi akord w tym filmie należy do oponentów. Nie mogę przejść obojętnie obok dwóch ról. Pierwszą jest wzbogacenie Harkonnenów o kluczowego bratanka barona, o Feyda Rauthę (granego przez doskonale ucharakteryzowanego Austina Butlera). Jego kreacja jest wprost wyśmienita. Dodaje do złych postaci wiele życia i przekonania, że nie są tacy za jakich można ich brać… choć czy aby na pewno? No i w końcu dość epizodyczna rola Christophera Walkena. Grający imperatora aktor dodał do tego pięknego kolażu postaci swoje trzy grosze. Zamyka to ten film na sposób niespotykany w ostatnim czasie w kinie.
- Historia, jaką napisał w książce „Dune” Herbert to bardzo odległe odmęty przyszłości ludzkości.
- Całość historii zaczyna się w tym momencie, kiedy Imperator podejmuje zmianę. W wyniku jego decyzji Arrakis ma stać się teraz planetą oddaną Atrydom i popularnemu wśród szlachty Leto. Nie jest to łatwe przedsięwzięcie, bo wymaga lawirowania między dwoma bardzo skłóconymi rodami.
- Mam wrażenie, że nigdy nie udało się nikomu zbliżyć do tego, co w tej książce jest prawdziwą osią i punktem zapalnym – świadomości Paula.
- Dune, część pierwsza to obraz urzekający kadrami. I jest to niezwykłe przedstawienie planety, na jakiej podobno żyć się nie da.
- Dune, część druga to wszystko, co udało się założyć w pierwszej produkcji. Jest podobny klimat, podobna praca kamery, idealnie zagrane tempo i wiele drobnych, mniejszych zabiegów jakie dają efekt synergii.
- Gdzie leży siła tego obrazu? Jest miedzy kadrami. Tak bym to określił. Oba filmy tworzą imponującą i zgraną całość.
Nie łatwo dalej wybiec w przyszłość
Historia, jaką napisał w książce „Dune” Herbert to bardzo odległe odmęty przyszłości ludzkości. Akcja rozgrywa się w tak surrealistycznym czasie, jakim jest rok 10 191 AG… co oczywiście dla współczesnych niewiele mówi. Świat to tu cała galaktyka, jeśli nie więcej, wiele planet i w sumie magnateria rządząca tym przepastnym „znanym wszechświatem”. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo są one bardzo dobrze znane fanom twórczości Herberta. Jak i na potrzeby filmów narracja jest w stanie je dobrze i precyzyjnie wyjaśnić. Dość powiedzieć, że trafiamy na dwie kluczowe dla akcji planety.
Kadr z filmu „Dune, Część pierwsza”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures

Kadr z filmu „Dune, Część pierwsza”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures
Próby przeniesienia Dune na ekran
Villeneuve nie jest pierwszym, jaki zdecydował się podjąć tę wielką próbę. Nim on podjął się tego aktu przenieść na wielki ekran książkę o walce rodu Atrydów zrobił to w latach 80. XX w. David Lynch. Obraz ten wiele osób analizowało i ja mam o nim nawet dość dobre zdanie. Po pierwsze, bo to klasyk. Po drugie, bo uosabia pewien sposób patrzenia na problemy zawarte w książce Herberta z sobie tylko charakterystyczną nutą lat 80-tych. Jednak powiedzmy otwarcie, że nie jest to tak niezwykłe kino, jakim powinna być adaptacja Dune’y. Jest w tym filmie wiele pompatyczności, gry trochę teatralnej i mało absorbującej. Lepsze wrażenie na mnie osobiście zrobiła mini seria pod skrzydłami New Amsterdam Entertainment / Victor Television Productions Inc. Tę można było swego czasu oglądać w kanałach telewizji w Polsce, jak i pewnie można znaleźć dzisiaj w różnych platformach streamingowych. Była o tyle ciekawa, że nie ograniczyła się tylko do pierwszej powieści Herberta, ale i do innych, późniejszych książek jego autorstwa. Gdyby nie ta seria, pewnie mniej bym wiedział o „Mesjaszu Diuny,” „Dzieciach Diuny,” „Bogu imperatorze Diuny,” czy w końcu o „Heretykach Diuny” i „Kapitularzu Diuną.” Choć w serii – o ile pamiętam – historia kończy się na „Dzieciach.” Zarazem mam wrażenie, że nigdy nie udało się nikomu zbliżyć do tego, co w tej książce jest prawdziwą osią i punktem zapalnym – świadomości Paula, która jest miejscem rozgrywania się jego największej batalii. On nie jest bowiem chłopcem, młodzieńcem, kochankiem, buntownikiem, czy mesjaszem, czy za kogo tam go chcecie uważać. W książce Herberta Paul jest człowiekiem, jakiemu przychodzi wybrać jaką chce mieć przyszłość i jaką chce po sobie pozostawić rzeczywistość. Nie ma chyba bardziej ludzkiego pytania. Mam wrażenie, że Villeneuve – jak na możliwości współczesnego kina, a te nie są małe – najlepiej to oddał.Dune, część pierwsza
Film, jaki reklamowano w latach 2020 i potem, przed premierą 2021, to tylko połowa historii. Zarazem bardzo, bardzo dobrze przygotowana i pokazana. Jest w niej piękna cinematografia. Dobra, a w kluczowych momentach, bardzo dobra gra aktorska. W mojej ocenie za realny sukces tego pierwszego filmu odpowiadają reżyser, scenariusz, dobre tempo i przerwa jaką jest koniec oraz kreacje aktorskie. W tych ostatkach klucz to emocje włożone w Paula, Chani (w tej kluczowej roli w obu filmach Zendaya) i lady Jessicę (w fundamentalnej roli matki bohatera Rebecca Ferguson). Nie mogę też we fragmencie tej recenzji nie ująć skali jaką robią w nim antagoniści. Nie jak Lynch i nie jak inni autorzy, Villeneuve nie robił z nich obleśnych i ogarniętych ambicją potworów. Zarówno barok Harkonnen (Stellan Skarsgård), jak i otyły Rabban Harkonnen (Dave Bautista) to mroczne, ogolone na łyso postacie, oddające swoją grozę innymi środkami wyrazu. I ten zabieg chyba najbardziej mi zapada w pamięć, jak staram się ująć te kreacje aktorskie w słowa. Oni są… straszni w omawianej wizji reżysera. Ponadto ten obraz urzeka kadrami. I jest to niezwykłe przedstawienie planety, na jakiej podobno żyć się nie da. I tu chcę zaznaczyć. Arrakis Villeneuvea nie jest żółta jak planeta Lyncha, nie jest też taka jak w produkcji z początku tego wielu. Arrakis w tych filmach jest po prostu zalana światłem, jasnym piaskiem, jaki stanowi piękne i kontrastowe tło dla bohaterów, i w końcu nie jest zabójcza. Arrakis w tych filmach żyje (o ile to możliwe) i staje się bohaterką samą w sobie. To mi się chyba najbardziej podobało i przez te trzy niemal lata oczekiwania na drugi film do tego najbardziej tęskniłem. Do wizji, jaką jest rozpalona światłem pustynia.
Kadr z filmu „Dune, Część pierwsza”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures

Kadr z filmu „Dune, Część pierwsza”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures
Dune, część druga
Na film, jaki zagościł na ekranach kin w ostatnich dniach lutego 2024 r. poszedłem już w marcu. Nosiłem go w głowie przez pewien czas nim zabrałem się za napisanie tej recenzji. I powiem tak. Warto było. Kilka dni dało mi zdrowy dystans do tego przedsięwzięcia i pozwoliło lepiej docenić ogrom wrażeń, jakie końcowy z dylogii Villeneuvea film wzbudza. Po pierwsze jest tu wszystko, co udało się założyć w pierwszej produkcji. Jest podobny klimat, podobna praca kamery, idealnie zagrane tempo i wiele drobnych, mniejszych zabiegów jakie dają efekt synergii. Coś, czego ja osobiście w kinie najbardziej szukam. Tego nieuchwytnego jakościowego skoku, jaki sprawia, że gra aktorska, scenariusz, kreacje protagonistów i antagonistów, gradacja zagrożeń i w końcu majestatyczność finału dają. Nie zabrakło w tym filmie także muzyki i dźwięku. No i w końcu jest to, czego trochę zabrakło w pierwszej pozycji. A co myślę, że reżyser specjalnie chciał pozostawić na ten drugi film. Jest romans.
Kadr z filmu „Dune, Część druga”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures

Kadr z filmu „Dune, Część druga”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures

Kadr z filmu „Dune, Część druga”, źródło: YouTube.com / Warner Bros. Pictures