Andrzej Sapkowski i obserwacje
Słów kilka o twórcy Wiedźmina, czyli o Andrzeju Sapkowskim.
Jako jeden z wielu fanów Fantasy poznałem rodzime polskie dzieła tego gatunku, gdy byłem nastolatkiem. Byłem chyba w liceum. Na pewno wiele zgłębiłem z twórczości omawianego autora, kiedy przygotowywałem prezentację maturalną. Ten etap zdawałem w 2005 r. Moja „ustna matura” miała motyw przewodni związany z podróżą. Wśród moich opisywanych bohaterów (obok Froda i Aragorna z Władcy Pierścieni) znalazł się Wiedźmin. Było jeszcze kilku, ale teraz nie mają znaczenia.
Geralt to oczywiście materiał na inny wpis. Jest już ikoną pop kultury. Może opiszę kiedyś, co mnie osobiście w nim fascynuje a co mi przeszkadza. Teraz wróćmy do jego ojca – autora.
Andrzej Sapkowski zrobił karierę w latach 90. w Polsce i nie tylko. Myliłby się kto sądzi, że nie był znany za granicą, gdyby nie seria gier wykorzystująca jego bohatera. Pamiętam, że Europa Środkowa – już te 15, 19 lat temu – dobrze znała pisarza. Na spotkaniu w Bibliotece Ślaskiej (jeśli wierzyć internetowi był to 2007 r.) nie raz przypominał, że odwiedza Czechy i Morawy. W innych źródłach mówił chyba, że bywa w Rosji. Ma w tych krajach swoich czytelników a jego proza znalazła tam wielu zainteresowanych. Jeśli gry coś mu dały, to na pewno rozpoznawalność w językowym świecie angielskim. I nie mam wątpliwości, że przełożyły się to translacje jego książek na język Szekspira, na realną sprzedaż Sagi.
Ja opiszę krótko te 90 (a może 120) minut z 2007 r. w Bibliotece Śląskiej. Byłem, jako 20-latek tamtego dnia w gmachu tej zacnej instytucji. Utkwiły mi w niej w pamięci dwa fakty:
Pierwszy
Twórca Wiedźmina to człowiek niebywale pragmatyczny (choć można odnieść wrażenie, że skąpy). To chyba po części efekt jego wykształcenia. Sapkowski kończył ekonomię. Trudno o bardziej pragmatycznych ludzi, poddają chyba wszystko zdrowej kalkulacji. Pisarz nie jest inny. Nie raz w czasie swoich odpowiedzi na pytania z sali, ale i w wywodzie o swojej twórczości, akcentował że nie pisze kolejnych dzieł, o ile nie dostanie zapłaty/zaliczki.Utkwiło mi w pamięci, że powiedział (parafrazując) „Wziąłem, już zaliczkę za «Ilustrowany przewodnik po zamku wiedźmina». Co oczywiście było żartem, bo nic takiego nigdy nie opisał, nie narysował, i nie próbował poskładać.Oczywiście to przesada. Polski twórca nie jest tak zachłanny, jak dał się poznać te… oj już 12 lat temu (a może). Jednak wiem jedno. Stworzenie tak poczytnego i rozpoznawalnego dzieła jak Wiedźmin w kulturze, to marzenie nie jednego autora. Sapkowskiemu się udało i to już dość, by szanować jego osobę.
Drugi
Drugie, co pamiętam z tego spotkania, to kilka pytań o sagę husycką. Tak nazywa się trzy książki, które pisarz opublikował na początku milenium. To nie są jego najbardziej znane powieści, ale zarazem w mojej ocenie – i to sedno tego akapitu – to jego bardziej udane dzieła. „Narrenturm” wydano w 2002 roku. „Bożych bojowników” dwa lata potem 2004), by zamknąć książką trzecią „Lux perpetua” w 2006. Zapoznawałem się z nimi niewiele po ich opublikowaniu. I powiem, że zrobiły na mnie dobre wrażenie. Poza trzecią, która może w kilku miejscach za nadto spieszyła się, by nadążyć za szczegółami historycznymi. W mojej ocenie Wiedźmin był trudny do napisania. To nie ulega wątpliwości. To opowiadania i powieści pełne głębokiego konstrukcyjnego wysiłku, mają jednak jedną wadę wobec husyckich dzieł. Sapkowski w przypadku tej drugiej serii musiał pogodzić ją z ciekawymi i wymagającymi studiami historycznymi. Ich wykonanie, i opisanie na wspomnianym spotkaniu, udowodniły mi: „Dobry autor, to nie ten kto pisze dobrze a ten, kto dobrze konstruuje.” Tym mottem was pożegna.Życzę wielu udanych konstrukcji.