„Nikomu ani słowa” a w nim Sean Bean
Obrazy oparte o intrygę szantażu to zazwyczaj dobre kino. Tak jest i w tym przypadku.
Mało kogo przyciąga obraz sprzed 18 lat. A jednak stwierdziłem, że warto spróbować zajrzeć i zobaczyć film, w którym zagrał i wspomniany Sean Bean i Michael Douglas. Obraz Garyego Fledera nie jest głęboki o tyle, że eksploruje już użyty nie raz motyw szantażu. Dotyka osobowości młodej dziewczyny, która widziała śmierć ojca. W podtekście całego filmu leży chciwość przestępcy. Jednak, gdy ogląda się to kino, ogląda się dobrze zagrane, dobrze wyreżyserowane napięcie. Nawet jeśli finał okazuje się dość przewidywalny.
Od początku.
Historia w telegraficznym skrócie
Bohaterem tego filmu jest wybitny i bardzo dobrze zapowiadający się psychiatra Nathan Conrad, czyli Michael Douglas. Nathan ma wybitne osiągnięcia w pracy z dotkniętą traumą i problemami psychicznymi młodzieżą. Pracuje w szpitalu odosobnienia, gdzie pomaga podopiecznym. Całość historii osadzona jest w amerykańskim mieście. Nie cytujcie mnie, ale to chyba jest Nowy Jork. Miasto nie wydaje się raz z dobrze nazwane w filmie. Niewiele to jednak zmienia.
Wśród podopiecznych ośrodka jest Elisabeth. W tej roli, dobrze grająca trudną i poszarpaną przez życie nastolatkę, Brittany Murphy. Problemy psychiczne dziewczyny wywołało wydarzeniem, w którym zginął jej ojciec. Ta śmierć, zawiera w sobie tajemnicę. Wielką tajemnicę, za którą Patrick Koster (w tej roli wspomniany Sean Bean) jest gotowy zabić.
Koster i jego wspólnicy prawie dekadę temu zostali zamknięci za napady i rozboje. Elisabeth boi się ich, jak ognia. Teraz gdy wyszli na wolność, chcą odzyskać to co stracili tego feralnego dnia, gdy zabili ojca Elisabeth. Szukają dojścia do niej. I okazuje się, że jest nim… Nathan. Patrick układa misterny plan i go realizuje. W sercu planu jest porwanie dziecka psychiatry.
Intryga więc opiera się o szantaż życiem córki bohatera. W tej roli wówczas młoda Skye McCole Bartusiak. Czy uda się zastraszyć bohatera?