Człowiek i tygrys, czyli o czym jest „Życie Pi”? Sprawdzamy 6 lat po oryginalnej premierze obrazu.
Film ” Życie Pi” zrobił nie małe zamieszanie w 2012 r. O ile pamiętam mocno zachwycała się nim prasa, świat kina i światowe media. Uznanie krytyki przyniosło Angowi Lee (reżyseria) i całej ekipie odpowiedzialnej za to kino cztery Oskary, Złoty Glob, Bafty, czy dwie statuetki Saturn (nagroda filmowa przyznawana przez Academy of Science Fiction). Nie miałem okazji oglądać tego filmu 6 lat temu. Na seans przyszło mi czekać do 2018. Przyznaję, był to film na mojej małej liście „filmów wstydu”. W końcu poświęciłem wieczór, by zapoznać się z tą historią.
Opowieść, jakiej nie było
Lee zabiera nas w scenariusz autorstwa Davida Magee, ale pierwowzór tej historii to książka Yanna Martela. Osią wydarzeń jest życie młodego indyjskiego chłopca, który – już jako dorosły człowiek – opowiada swoje życie dziennikarzowi. Dowiadujemy się, dlaczego przypisał swojemu imieniu znaczenie liczby Pi, dlaczego jego życie w młodości było wypełnione szukaniem boga, jak poszukiwał zrozumienia i absolutu w rodzinnych Indiach. Co ciekawe przez chwilę obrazu jest i hinduistą, i katolikiem, i muzułmaninem. Zwracam uwagę, że podtekst religijny tego obrazu jest bardzo ważny w przekazie. Warto zwrócić na niego uwagę.
W końcu młody Pi opuszcza Indie, w momencie, kiedy jego życie nabierało tam kolorów. Wraz z rodziną migruje do Kanady. Z racji tego czym zajmuje się jego ojciec i jakie są okoliczności finansowe podróż przez Pacyfik przebiega na pokładzie frachtowca towarowego. Statek napotyka na swojej drodze sztorm, co kończy się śmiercią załogi i pasażerów. Pi jest jedynym ocalałym. Dryfuje po oceanie w towarzystwie nietypowych pasażerów (nie ludzi), z których najważniejszym zostaje tygrys.
Tak. To bardzo zwięzłe podsumowanie opowieści. Skoro Pi historię opowiada, wiemy, że ją przeżył. Ale w tym filmie nie chodzi tak de facto o tę historię a o jej znaczenie. To pojawi się dopiero, gdy zobaczy się cały film. Stąd moja gotowość, by sporo o tym obrazie powiedzieć. Nie martwię się, że zepsuję Wam doświadczenie.
Wrażenie ogólne
Jest w tym obrazie coś bardzo nienaturalnego i nie tylko dlatego, że ścierają się w nim życie realne z doświadczeniem niemal mistycznym bohatera. Jest tu dużo podtekstów, dużo nietypowych przejść (przenikania kadrów, mocne kolory, efekty specjalne). Jest w tym obrazie pewna głębia metafizyczna. Buduje ją (już wspomniana) religia i przekonanie narratora – Pi – że świat ma w sobie coś więcej, niż tylko życie, popędy, doświadczenia.
To wrażenie zaczęło towarzyszyć mi przez film od otwierającej sekwencji, w której dominują zwierzęta. Nie opuściło mnie przez cały seans i było to miłe. Autor zbudował je na pewno główny bohater, który sam opowiada swoje dzieje i swoją nadnaturalną przygodę na łodzi z tygrysem.
Aktorzy
Rolę Pi odgrywa aż trzech aktorów, co naturalnie jest podyktowane pokazaniem w historii dzieciństwa, młodości i dojrzałości postaci. W najmłodszych latach, i dość epizodycznie niemal, Pi grany jest przez Ayusha Tandona. Gra on jak na dziecko przystało, dość przekonująco, zgrabnie, przejrzyście. Potem jego miejsce zajmuje Suraj Sharma, któremu „Życie Pi” otworzyło karierę zawodową i jest dlaczego. Sharma gra bardzo dobrze. Trzyma on tę postać, a ona trzyma obraz. Dlaczego? Bo to on gra w newralgicznych momentach na łodzi. W końcu zamyka narrację obrazu Irrfan Khan (inne role: „Wojownik” 2001, „Imiennik 2006”, „D-Day” 2013). Doświadczony aktor, którego kreacja Pi dodaje postaci dorosłości.
Tygrys i inne zwierzęta, Oskar za 3D
To właśnie te sceny nadały temu filmowi jego legendy. Nie boję się tego powiedzieć, bo życie Pi to obraz obrosły pewnym mitem. Historia, alegoria, do której dochodzi na łodzi, na środku oceanu, wzbogacona żywymi kolorami i akcentami nadaje „Życiu Pi” głębi. I tylko od widza zależy, jak głęboko to przesłanie filmu dotrze. Czy sięgnie twojego sumienia? Czy nada nawet nowego znaczenia twojemu życiu? Podobno i taki odbiór tego obrazu się zdarzał.
Nie mogę tu nie powiedzieć o efektach specjalnych. Towarzyszą nam od początku filmu i o ile w sekwencji otwierającej uderzyło mnie, że część zwierząt po prostu rusza się koślawo (niepłynna animacja) to z biegiem czasu wszystko się poprawiło. Może to moje oko, które po roku zajmowania się animowaniem i szerokopasmowy 3D się wyczuliło, a może to 6 lat postępu w dziedzinie. W każdym razie, gdy zaczęły pojawiać się przeplatanki (ujęcia, w których bohaterowie nagrani łączą się z CGI) film nabrał znacznie milszego „wydźwięku dla oka”.
W końcu „Życie Pi” to Oskar za efekty specjalne. Tej nagrody nie dostaje się za nic.
Zdjęcia
Nie byłoby tego obrazu, gdyby nie fenomenalne zdjęcia Claudio Miranda, także Oskar. Nie byłoby, gdyby nie dobór kolorów i montaż. „Życie Pi” nabiera dzięki tym dodatkom sporo wspaniałej, głębokiej, życiodajnej głębi. Polecam oglądać ten film każdemu, kto chce zrozumieć, jak opowiadać kolorem.
P.S. Do tego przyda się dobry, szeroki ekran. Ja niestety ie miałem tego komfortu.
Metafizyka
I w końcu trzeba powiedzieć o przesłaniu, jakie niesie ten film. „Życie Pi” to bowiem nie jest opowieść o żeglowaniu po oceanie rozbitka z Indii i nie jest to film o towarzyszącym mu tygrysie. To opowieść o człowieku i jego głębokiej, pełnej tajemnic naturze, o tym jak się zachowujemy, gdy przychodzi się zmierzyć z ciemną stroną człowieczeństwa. To obraz pytający o dobro i zło, w kontekście życia i boga.
Te pytania nie są pierwsze na ekranie tego filmu. Nabierają znaczenia dopiero w finalnej fazie opowieści Pi, która jest jednym wielkim pytaniem postawionym widzowi. Nie zdradzę tego pytania. Każdy powinien sam sobie odpowiedzieć, jak ono brzmi i czy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Zalecenie
Polecam ten obraz każdemu, bo opowiada o bardzo bliskiej ludziom tematyce. Opowiada o uniwersalnej sprawie, którą każda inteligentna istota na pewno rozważyła w którymś momencie swojego życie. „Życie Pi” pyta nie tyle o boga i człowieka, a o relację do boga człowieka. A w końcowej fazie obrazu o relację człowieka do człowieka.
„Życie Pi” oceniam wysoko. Niekoniecznie jako film, bo można mieć chyba pewne zastrzeżenia do wykonania, ale na pewno jako opowieść dla współczesnego widza. Warto oglądać ten film. Nawet jeśli chwilami jest zbyt fantastyczny, czy zbyt nachalny w stawianiu swoich pytań. Wierzę, że ktoś może tak odebrać ten film. Choć mnie się podobało.
Tags: blogfilmfilmyrecenzjavideografia