Dron typu Mavic zawieszony w momencie lotu. widok na maszynę od frontu
źródło: unsplash.com, autor: João Rocha

DJI Mavic. Dlaczego wybrałem małe cudo od lidera rynku?

Nim przejdę do samego uzasadnienia powiem, jak wyglądała moja przygoda z dronami. Zaczęło się dobrze z trzy lata temu. Po raz pierwszy uświadomiłem sobie, jak powstają niektóre ujęcia w ramach jednego z moich (wówczas) ulubionych seriali, tj. „Gry o Tron”. Co tu dużo mówić byłem zaskoczony, że niektóre ujęcia wykorzystywane w tym wielomilonowym przedsięwzięciu, udało się wypracować za pomocą śmigieł… a potem zobaczyłem identyczny ruch kamery w filmach tu i tam. W tym wiele z tych materiałów miało znacznie mniejszy budżet. To mnie przekonało, że rozwiązanie jest w zasięgu ręki. Wtedy też zacząłem się przyglądać tej nowej metodzie pracy z kamerą. Jak wielu, oczarowała mnie. Rok później zacząłem rozważać, jak wygląda pilotowanie drona od strony formalnej. To temat na inny wpis. Dodam tylko, że w trzy miesiące kursu udało mi się przygotować do egzaminu i go zdać. Taki był efekt.

Mavic, czyli co to jest?

Mavic Pro to obecnie najmniejszy z dronów w rodzinie DJI. Co więcej to chyba najmniejszy drom zdolny przechwycić obraz z kamery w 4K (ultra HD). No ale powoli. To jaki on w końcu jest? Urządzenie zaprezentowane na przełomie września i października waży około 730 gramów. Potrafi rozpędzić się do 5 m/s prędkości wznoszącej, i 65 km/h w trybie Sport (zero wiatru, idealne warunki). Może wznieść się na 5000 m, co jest imponującym wynikiem – nawet – jeśli to nie jest dobry pomysł. Mavic to 27 minut lotu na jednej baterii, choć trzeba brać poprawkę, że to ponownie idealny czas. Urządzenie pozycjonuje się w przestrzeni za pomocą systemów GPS i GLONASS (satelity), co pozwala mu praktycznie wisieć w powietrzu (robi to większość współczesnych konstrukcji bezzałogowych). W czym tkwi zatem jego siła? W rozmiarze. Złożony Mavic mieści się w dłoni, dosłownie. To klocek mogący łatwo zostać zapakowany w dowolną torbę. Część komentatorów mówi, że można go nosić w kieszeni. Uważam to za małą przesadę… ale fakt jest faktem – Mavic jest wielokroć poręczniejszy od Phantomów.

Video

No i dochodzimy do kwintesencji. Co prawda powyższa licencja pozwala mi latać urządzeniami nie dla konkretnych celów (to licencja na loty komercyjne, poświadczająca, że mam prawo świadczyć usługi w oparciu o nią), to właśnie dla możliwości wykonywania filmów ją zrobiłem. Na co pozwala dron? Na ujęcia, które w innych wypadkach wymagają np. kranu kamerowego, albo jazdy, czy wózka. Sprzętu nie zawsze pod ręką. Dlatego Mavic okazuje się tak fenomenalnym rozwiązaniem. Oto dron zdolny dostarczyć ujęć w ciasnych, niedostępnych miejscach, w zamkniętych przestrzeniach… a do tego daje możliwość wysłania kamery na 10, 50, 150 metrów w powietrze. Umówmy się, nie zawsze jest potrzeba ujęcia z kilometra, by zrobić wrażenie. Dlatego wybrałem Mavica. Dlatego czekałem na niego dwa miesiące. Pierwsza partia rozeszła się tak szybko, że druga do sklepów detalicznych dotarła w połowie grudnia. Dlatego też mam z tym urządzeniem związane wielkie nadzieje.

You may also like...

You cannot copy content of this page